Zdecydował się Pan startować w wyborach. Może Pan zdradzić motywy tej decyzji?
Zdecydowałem się, gdyż uznałem, że moje wykształcenie, jak i doświadczenie, gromadzone w pracy zawodowej, samorządowej oraz w działalności społecznej w organizacjach o zasięgu krajowym, predestynują mnie do tego. Zaproszenie mnie do grona kandydatów przez Koalicję Obywatelską i przyznanie wysokiej 3 pozycji na liście, upewniło mnie w tej decyzji. Poparta ona była wieloma rozmowami z przedstawicielami różnych środowisk. Posiadam poparcie polskich środowisk ekologicznych, samorządowców, przedsiębiorców, a z racji pracy na uczelniach w Rzeszowie i Krakowie, także naukowców. Bardzo istotną rolę odegrały też liczne głosy mieszkańców Sanoka, najbliższe mojemu sercu. Bo to miasto kocham, bo to ono nadal będzie moim miejscem na ziemi.
Jaki ma Pan plan na Podkarpacie i Ziemię Sanocką?
Przyszłe Podkarpacie, a w nim Ziemię Sanocką, widzę jako region o wysokich walorach przyrodniczych, wykorzystujący zasoby naturalne i cały potencjał dla poprawy jakości życia mieszkańców. Szansą Podkarpacia jest także stworzenie możliwości konsolidacji, łączenia się organizmów administracyjnych, które pozwolą nie tylko integrować się społecznie, ale także skuteczniej dopominać się o swoje dobro. Chciałbym, aby miejscowości Podkarpacia dążyły do rozwoju na wzór miast skupionych w „Międzynarodowej Sieci Miast Dobrego Życia”, z dobrze zorganizowaną edukacją, lecznictwem, opieką zdrowotną, zapewniających różnorodną, stabilną pracę, a równocześnie będących oazami ciszy i harmonii. Nie wyklucza to wysiłków, aby były to miasta nowoczesne, czerpiące wzorce ze swojej stolicy innowacyjności, jaką jest Rzeszów. Aby powstrzymać ucieczkę młodych ludzi, trzeba skoncentrować się na tworzeniu dogodnych do życia warunków. Poprawy standardów wymaga służba zdrowia, podnieść trzeba poziom edukacji, odrodzenia potrzebuje mała przedsiębiorczość. Bez tych atutów Podkarpacie nigdy nie będzie regionem przyjaznym dla młodych ludzi z dziećmi. I o to wszystko zabiegałbym jako poseł, będąc przekonanym, że wiele w tym względzie można dokonać.
Był Pan burmistrzem trzech kadencji, proszę przypomnieć co udało się dzięki pana pracy zrobić dla Sanoka?
Powinna Pani zapytać o to samych mieszkańców, mnie pozostawiając to, czego nie udało mi się zrobić. Ale pozostając przy pytaniu, uważam, że Sanok po dwunastu latach mego burmistrzowania zmienił swój wizerunek. Duży na to wpływ miała rewitalizacja śródmieścia oraz ogólna poprawa estetyki miasta. Powstała „Arena Sanok”, do użytku oddano kilkanaście boisk wielofunkcyjnych, dokonano termomodernizacji większości obiektów oświatowych. Dzięki sukcesywnym remontom dróg, miasto stało się dostępniejsze komunikacyjnie. Z pewnością jednak na czoło wybija się inwestycja w przyszłość, zabezpieczająca miasto na najbliższe pół wieku w zakresie infrastruktury komunalnej. Był nią zrealizowany projekt „Poprawa gospodarki wodno-ściekowej w aglomeracji Sanok”, który kosztował blisko 150 mln. złotych, w znacznej części sfinansowany z europejskich środków Funduszu Spójności. Mam satysfakcję, że moje starania o wizerunek miasta i klimat wokół niego, oceniano bardzo pozytywnie. Postrzegano nas jako miasto atrakcyjne, aktywne, coraz bardziej znane w kraju i za granicą. Miałem odczucie, że sami mieszkańcy Sanoka czuli dumę z faktu bycia sanoczanami. Bezsprzecznie znaczący wpływ na to miały historyczne sukcesy sportowe hokeistów (dwa tytuły mistrza Polski oraz dwukrotne zdobycie Pucharu Polski) osiągnięcia łyżwiarzy szybkich, z medalami olimpijskimi włącznie, organizowane w Sanoku imprezy sportowe rangi międzynarodowej, a także sanockie muzealnictwo i kultura, wszystko to znakomicie rangę Sanoka podkreślały.
W takim razie co się nie udało?
Nie zdążyliśmy dokończyć realizacji projektu „Okulickiego”, który dotyczył utworzenia Specjalnej Strefy Ekonomicznej i żałuję, że moi następcy nie zdecydowali się go kontynuować. Bardzo mi też żal podjętych przez nas i niekontynuowanych takich inicjatyw jak: integracja i współpraca w ramach „Podkarpackiego Trójmiasta” (Jasło – Krosno - Sanok), czy rezygnacji z projektu „Arłamów - Sanok”, dzięki któremu można było przykryć tor lodowy „Błonie”. Był też ciekawy projekt utworzenia Podkarpackiego Centrum Przygotowań Olimpijskich, z którego Sanok się wycofał. Żałuję, że bazar przy Lipińskiego, który miał ucywilizować handel w dzielnicy Posada nie przynosi zamierzonych efektów, że nie udało się ucywilizować miejsca po starym lodowisku. Ale chcę też podkreślić, że część moich planów i projektów doczekała się realizacji, jak np. dworzec multimodalny, czy obwodnica południowa, co dowodzi, że była to dobry projekt. W tym miejscu pragnę zaznaczyć, że nie podzielam zachwytów nad „przywiezioną ze stolicy” sztandarową inwestycją, jaką ma być więzienie dla tysiąca skazanych. Mówiąc o tym, zastanawiam się czy może odpowiada ona żywotnym potrzebom obecnie rządzącym…
Na jakie sektory, na co zwracałby Pan największą uwagę, gdyby został Pan posłem ziemi sanockiej?
Mam kilka dziedzin, które uważam za istotne dla perspektyw Ziemi Sanockiej i Podkarpacia i całego kraju, im poświęciłbym najwięcej uwagi. W dziedzinie ochrony i środowiska zabiegałbym o dostępność inwestycji proekologicznych, z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii. Długie lata zarządzania miastem i ścisła współpraca ze Związkiem Miast Polskich z pewnością pozwoliłyby mi wnieść coś dobrego do dziedziny samorządności. Jestem głęboko przekonany, że samorządy mogłyby być płucami rozwoju regionalnego, trzeba tylko tworzyć odpowiednie ku temu warunki, a nie osłabiać je i deprecjonować. Na pewno chciałbym brać udział w tworzeniu prawodawstwa wspomagającego miasta i regiony, poprzez wprowadzanie ułatwień dotyczących współpracy miedzy gminami czy regionami. Chciałbym wspomagać przedsiębiorczość. Moją domeną mogłaby być również oświata. Znam dobrze jej bolączki, patrząc nań z perspektywy wieloletniego nauczyciela i wykładowcy akademickiego, ale także z pozycji samorządowca. Nie godzę się z taką wizją oświaty, gdzie coraz większą ilość zadań ceduje się na samorządy, a reformy tworzone są przy ministerialnych biurkach, bez konsultacji ze środowiskami: nauczycielskim i samorządowym. Bezpieczna przyszłość polskich, w tym podkarpackich miast, to m. in. mocna, postawiona na wyższy poziom, oświata, dbająca o nauczycieli, uczniów i rodziców. Swoją aktywność poselską widziałbym również w działaniach na rzecz sportu. I to nie tylko jako jego pasjonat, ale także jako wieloletni działacz i członek Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
Popularne są teraz programowe „punktacje" np. „5-tka Kaczyńskiego”, „6-tka Schetyny”, czy możemy liczyć na „3-kę Blecharczyka”?
Zapewne nie powiem nic odkrywczego oświadczając, że popieram program Koalicji Obywatelskiej, zwany „Szóstką Schetyny”. Mówi on o pilnych i koniecznych działaniach, które poprawią sytuację w służbie zdrowia, o niezbędnych zmianach w oświacie, o niezwykle ważnych działaniach na rzecz ochrony powietrza i zasobów wodnych, o poprawie skuteczności działania systemu opieki społecznej. W pełni akceptuję ten kierunek polityki, który stawia na demokrację i przestrzeganie Konstytucji, szanuje ludzi, widzi potrzebę tolerancji i który przykłada należytą wagę do dobrego wizerunki Polski i Polaków za granicą.
Gdybym jednak miał wskazać programową „Trójkę Blecharczyka”, z pewnością znalazłyby się w niej: 1. Wykorzystanie potencjału gospodarczego i środowiskowego regionu dla podniesienia jakości życia mieszkańców, 2. Troska o ochronę środowiska naturalnego i racjonalne wykorzystanie zasobów, 3. Poprawa standardów służby zdrowia na wszystkich jej poziomach.
I tu wybaczcie mi Państwo dygresję sanocką; otóż nie ustanę w wysiłkach prowadzących do utworzenia nowoczesnego i przyjaznego oddziału położniczo-noworodkowego i ginekologicznego w szpitalu w Sanoku.
Co, według Pana, zasługuje na szczególną uwagę podczas kampanii, co jest w niej ważne?
Osobiście bardzo sobie cenię bezpośredni kontakt z wyborcami. Jest to, niewątpliwie, najlepsza forma wymiany poglądów, odniesienia się do różnych sytuacji, mających miejsce w polityce krajowej. Dlatego ubolewam, że z uwagi na pracę zawodową, w Krakowie, nie będę miał tyle czasu, ile chciałbym tym spotkaniom poświęcić. Zapewniam jednak, że każdą wolną chwilę zechcę na nie wykorzystać. W kampaniach wyborczych cenię sobie ich merytoryczność, a w kontaktach z rywalami uczciwość i prawdomówność, bez wszechogarniającej zaciekłości i oznak nienawiści. Niestety, tu nie mam dobrych doświadczeń. Wspomnę kampanię wyborczą z 2014 roku, kiedy to przeciwko mnie wykorzystywano nieakceptowane w demokratycznym państwie sposoby eliminacji konkurentów: kolportowano szkalujące mnie klepsydry, palono kukły z moją podobizną, rysowano szubienice. Potem, wykorzystując usłużne lokalne media, powielano retorykę o „trupach wypadających z miejskich szaf”, ciągłym rozliczaniu się z „duchami z przeszłości”. Przeciwko mnie skierowano kilkanaście fałszywych donosów do prokuratury. Metody te zawsze uważałem za haniebne i niedopuszczalne, zwłaszcza w wykonaniu tych, którzy mają pełne usta frazesów o uczciwości, prawie, sprawiedliwości….
Wyniki sondaży cały czas wskazują, że zwycięzcą październikowych wyborów może być tylko Prawi i Sprawiedliwość. Nie zniechęca to Pana w walce o mandat posła RP?
Należę do tych, którzy potrafią wytłumaczyć sobie skąd bierze się tak duża sympatia do partii rządzącej. Po pierwsze, jest ona wynikiem polityki PiS, nacechowanej obietnicami przedwyborczymi i zrealizowaniem projektu „500+”. Nie bez znaczenia jest też rola Kościoła, który wyraźnie i coraz jawniej angażuje się politycznie po stronie PiS. Dla wielu wiernych jest to czytelna podpowiedź, po której stronie winni się angażować. I nie liczą się żadne afery, nawet te, które rodzą się w samym Ministerstwie Sprawiedliwości. Bulwersuje mnie takie podejście do jakże ważnych dla kraju i całego społeczeństwa spraw, ale nie zniechęca w ubieganiu się o mandat poselski. Może nawet przeciwnie. Przecież w Sejmie potrzebna jest jak najliczniejsza, racjonalna opozycja, która nie dopuści do układania sobie Polski przez rządzących na swoją modłę. Polska jest dla wszystkich, nie tylko dla posiadaczy „właściwych” legitymacji.
Jak chciałby Pan zachęcić sanoczan i mieszkańców regionu na oddanie głosu na Pana?
Chciałbym Ich zapewnić o swych kompetencjach, ambicjach i o swej uczciwości. Chcę, aby uwierzyli, że mnie nie jest wszystko jedno jakie będą: Sanok, Podkarpacie, jaka będzie Polska. Dla mnie jest ważniejsza przyszłość mego miasta, regionu i kraju, niż synekury partyjnych kolegów. Marzy mi się region, z którego wszyscy jesteśmy dumni, region przyjaznych sobie mieszkańców, otwarty i przyjazny dla młodych ludzi, z dobrym, profesjonalnie zarządzanym i pełnym serca lecznictwem, wysokiej jakości oświatą, region nowoczesny, prężnie rozwijający się w stylu „smart”. Jeśli osoba moja i wizja „mojej” przyszłej Polski, Podkarpacia i Sanoka odpowiada Państwu, 13 października postawcie krzyżyk na liście Koalicji Obywatelskiej w pozycji nr 3.
sfinansowane z funduszu Koalicji Obywatelskiej