Zwyczajny konsument nie może się w tym połapać; idzie do sklepu i duma, od czego zacząć, bo wszystko coraz droższe. Ci, co z pełnymi wózkami ustawiali się do kas, teraz wrzucają zaledwie parę produktów, ale nawyk pchania wózka pozostał. Najmniej podrożały jabłka – nasz narodowy owoc, którego od dawna nie chce kupować Rosja.
Wszystkiemu winna inflacja (łac. nadęcie, rozdęcie), czyli wzrost cen, przez co pieniądz traci siłę nabywczą; mamy go dużo, ale wart jest coraz mniej. Wkrótce za 10 zł trudno będzie kupić bochenek chleba i litr mleka. Premier nazywa to „putinflacją”, jakby rosyjski prezydent miał wyłączny wpływ na polską gospodarkę. Nie pamięta, że to odpowiedzialność jego rządu i Banku Centralnego, którego prezes jeszcze kilka miesięcy temu informował z sardonicznym uśmiechem, że inflacja w Polsce „jest równa zero”. Teraz o wzroście cen i rat mówi – „To jest prawdziwy dramat”. Chyba nie dla niego...
W polskich szkołach nie uczy się podstaw ekonomii: że pieniądze państwa biorą się z podatków obywateli; że jak się uruchamia programy socjalne: 500+, becikowe, piórnikowe, 13 i 14 emeryturę, dodatki dla najmniej zarabiających, itp. – a jednocześnie obniża podatki, to trzeba drukować pieniądze. Będziemy ich mieć dużo, ale kupimy za nie coraz mniej „towarów i usług”. Analitycy rynku mówią, że to dopiero początek, że inflacja może wkrótce przekroczyć 20 %; nasze pensje sięgną dziesiątków tysięcy, nie daj Bóg milionów … Już raz tak było, kiedy niżej podpisany zarabiał pół miliona zł.
Rada Polityki Pieniężnej na gwałt podnosi stopy procentowe, czyli „cenę, jaka przysługuje posiadaczowi kapitału z racji udostępnienia go innym na określony czas” (Wikipedia). Ale ten mechanizm zadziała najwcześniej za rok; nie ma pewności, że coś zmieni, skoro rząd stale obiecuje „wsparcie”: dla frankowiczów, dla młodych małżeństw z kredytami mieszkaniowymi, „osłonowe” itp. Sytuacja gospodarcza przypomina samochód, który ma dwu kierowców: jeden (prezes banku) wciska hamulec, drugi (premier) nie zdejmuje nogi z gazu… Nie da się długo jechać w ten sposób.
Inflacja demoralizuje społecznie i gospodarczo, ponieważ nie pozwala oszczędzać. Kiedy wszystko drożeje w zawrotnym tempie, spieszymy się, by zarobione pieniądze jak najprędzej wydać; za tydzień nie kupimy tego, cośmy zaplanowali, bo cena będzie wyższa. A jak wszystko przeznaczymy na konsumpcję, nie będzie pieniędzy na inwestycje, czyli potencjalne źródło pieniędzy. Polska gospodarka wchodzi w stagnację, czyli zastój, po której przyjdzie recesja, inaczej – cofanie się. „Kto nie idzie naprzód, ten się cofa” – nawet gdyby stał w miejscu; wszak inni cały czas idą przed siebie…
*
W Muzeum Historycznym piękna, nostalgiczna wystawa malarstwa Leona (Lwa) Getza (1896-1971), przez lata związanego z Sanokiem. Po studiach malarskich we Lwowie i Krakowie był nauczycielem rysunku w kilku szkołach sanockich (Gimnazjum Męskie, seminarium nauczycielskie, szkoła podstawowa). Po wojnie przeniósł się do Krakowa, gdzie wykładał malarstwo i rysunek na Akademii Sztuk Pięknych.
Nastrojowe obrazy Sanoka i okolic, oddające atmosferę i koloryt wąskich uliczek, podwórek i zakamarków, utrzymane są w bogatej tonacji brązów, które ożywia światło. Ma się wrażenie, że artyście bliższa jest impresja aniżeli ekspresja, choć na tę drugą zdają się wskazywać zamiłowanie do architektury i kubistyczny sposób przedstawiania płaszczyzn. Wielką przyjemność sprawia odnajdywanie znajomych miejsc i pejzaży za pośrednictwem oka i pędzla artysty. Wystawa czynna będzie do 8 maja, choć może warto byłoby ją przedłużyć na czas wakacji…
W tymże muzeum spotkanie z profesorem Adamem Leszczyńskim, historykiem i socjologiem, autorem głośnej książki pt. Ludowa Historia Polski (2020), której nakład osiągnął 60 tysięcy egzemplarzy! W sali gobelinowej, przy komplecie słuchaczy można było wysłuchać uczonego, który odważył się spojrzeć na dzieje ojczyste przez pryzmat ludu, czyli suwerena tzn. zwykłego człowieka – nie króla, wodza czy kapłana… Dla części historyków takie podejście jest nie do przyjęcia; jeden z nich nazwał autora „zdrajcą”! W precyzyjnych wypowiedziach (i odpowiedziach na pytania) prelegent wychodził poza schematy myślowe, mity narodowe i stereotypy powielane, które generalnie służą nie tyle myśleniu o naszym Kraju, co przyjmowaniu go do wierzenia.
*
A propos wiary, która przecież jest częścią kultury… 1 maja (kiedyś było to święto pracy, teraz uroczystość Józefa–robotnika), podczas sumy w sanockiej farze młody ksiądz objaśnia ewangelię o pojawieniu się Jezusa nad jeziorem tyberiadzkim. Jest już po zmartwychwstaniu i uczniowie powoli wracają do swoich zajęć; Piotr do łowienia ryb... W kazaniu nie ma aluzji politycznych; są za to spokojne, wyważone słowa religijnego komentarza, wypowiedziane w skupieniu i po namyśle; oby towarzyszyły one młodemu kapłanowi jak najdłużej…
3 maja święto narodowe i państwowe! Przy ołtarzu koncelebra, czyli wielu księży; w kościele żołnierze w beretach i z karabinami, władze, służby, delegacje – nastrój religijno-patriotyczny. Takaż i homilia wytrawnego kaznodziei, który umiejętnie łączy religię z historią i bieżącą polityką. Mówi o szatanie, który stale czyha na Polskę, zepsuciu, zagrożeniu marszami równości, o ideologii gender; zabrakło tylko „tęczowej zarazy”… Wszystkie te wątki przeplata motywem Maryi – Królowej Polski. I ani słowa o tym, że sąsiedni kraj toczy wojnę o przetrwanie...
Powiatowe obchody święta konstytucji 3 maja odbywały się w Zagórzu. Jednym z elementów uroczystości miała być salwa honorowa, choć nawet starzy ludzie nie pamiętają takiego uświetnienia tej uroczystości. Tym bardziej, teraz kiedy za granicą słychać rzeczywiste wystrzały, nie paradne…
Henryk Brzozowski
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.