Zdanie odrębne: Dwa światy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Facebook Katarzyna Kotula / Sebastian Bednarski

Zdanie odrębne: Dwa światy - Zdjęcie główne

Katarzyna Kotula nad Odrą | foto Facebook Katarzyna Kotula / Sebastian Bednarski

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Warto przeczytać … ale nie te, o których śpiewała Maryla Rodowicz, lecz światy, w jakich żyjemy. Jeden rzeczywisty: inflacji, drożyzny, wojny na Ukrainie, wieczornego pociągu z Krakowa, który regularnie spóźnia się 40 minut, braku węgla, suszy, nauczycieli odchodzących ze szkół, posłów udających się na sześciotygodniowe wakacje itp. I świat medialny: zaklęć premiera, winy Tuska i Putina, podręcznika do Historii i teraźniejszości (HiT), reklamowanego przez Belzebuba z Torunia. Książka nie podoba się „niepolskim Polakom”, z czego wniosek, że są „Polacy polscy”, a on decyduje, kto jest jaki!

Od ponad dwu tygodni wędkarze i okoliczni mieszkańcy wyciągają z zatrutej Odry tony zdechłych ryb. Państwo informowane o rzecznej katastrofie pod koniec lipca, nie zrobiło nic; nie odpowiadało na monity organizacji i „osób fizycznych”, ustami wysokich urzędników bagatelizowało sprawę. Kiedy ta stała się głośna i międzynarodowe, premier dymisjonuje kogo trzeba, jeden minister wysyła wojsko, drugi strażaków. Jego zastępca zapewnia, że  „służby państwowe działają w trybie ciągłym”. Wobec bezradności „organów ścigania” komendant policji wyznacza milion złotych nagrody dla tego, kto wykryje sprawcę. Suma ogromna, ale przecież nie z jego kieszeni, tylko z naszych, podatników!

Na zachodzie ginie Odra, na wschodzie „San umiera” – podaje miejscowy portal. Optymista z Rajskiego mówi do mikrofonu, że to się już raz zdarzyło; pesymista – że dzieje się tak od lat. Rabunkowa wycinka drzew w Bieszczadach powoduje, że coraz mniejsze obszary lasu zatrzymują wodę. Długotrwała susza i gwałtowne ulewy sprawiają, że woda błyskawicznie spływa do rzek, wysychają źródła, brakuje jej w studniach, a górskie potoki wyglądają jak kamieniste rynny, po których można iść suchą nogą… 

*

Na sanockim rynku, gdzie niedawno samozwańczy charyzmatyk ożywiał wiarę, pojawili się miejscowy poseł i b. wiceminister sprawiedliwości (nie ten od budowy nowego więzienia!). W ustawce na tle pustych kramów mówili o akcji zbierania podpisów „w obronie chrześcijan i ludzi wierzących”, choć tym ostatnim nic nie zagraża. Partia obu posłów zgłosi projekt zaostrzenia kar za „publiczne lżenie lub wyszydzanie” Kościoła lub związku wyznaniowego. „Nie może być przepisów, które w sposób niedoskonały określają tego typu zachowania, nieprecyzyjnie kwalifikują znamiona czynu zabronionego” – grzmiał minister. Dowiedzieliśmy się również, że sędzia Tuleja, złamał prawo, a izba dyscyplinarna, która od 2 lat nie dopuszcza go do orzekania, postąpiła słusznie (choć została zlikwidowana jako organ bezprawny). Wywód b. ministra to szczyt heurystyki, której nie powstydziłby się sofista. Wszak „nikt nam nie będzie mówił, że czarne jest czarne, a białe - białe…” Z kolei poseł przekonywał, że „Polska zawsze była krajem tolerancji religijnej”, w którym poszczególne nacje i ,przedstawiciele różnych wyznań potrafiły ze sobą rozmawiać i żyć w pokoju”. 

Kiedy partia dominująca ogłasza wojnę z Unią oraz stosowanie taktyki „ząb za ząb”, partia kanapowa traci monopol na antyunijność. Wroga będzie szukać na miejscu, a ponieważ trudno go znaleźć, najlepiej zaostrzyć prawo i karać – np. za grymas, uśmiech w towarzystwie śmiertelnie poważnym itp. Pod projektem ustawy zebrano już 50 tysięcy podpisów, w tym 1/5 na Podkarpaciu. 

Wiceministrowi trzeba przypomnieć, że penalizacja stosunku do uczuć religijnych (wiara to uczucie!) prowadzi do niepokojów społecznych, a nawet do wojen religijnych. Tych ostatnich wprawdzie u nas nie było, ale innowierców wyrzucaliśmy z kraju (arianie) albo przymuszali do przejścia na katolicyzm (krypto arianie). Poseł, dr historii powinien o tym wiedzieć i nie szastać tolerancją, której w rzeczywistości nie było. Ale jego (oraz ministra) nie interesuje prawda historyczna, tylko polityka historyczna. Ta, jak wiadomo, dzieje Polski liczy od roku 2015… 

*

W Rymanowie tymczasem obchodzono (11 – 13 sierpnia) 80 rocznicę likwidacji getta. Miał się pojawić prof. Adam Rotfeld, politolog i polityk, b. minister spraw zagranicznych, ekspert od polityki rosyjskiej. Nie przyjechał, bo znalazł się w szpitalu… Zastąpił go inny ciekawy człowiek, urodzony w Przemyślu, a wychowany w Krośnie – prof. Roman Kuźnar, również   politolog, profesor UW i dyplomata. Mówił o czterech żywiołach ludzkich w dziejach Rymanowa i Podkarpacia. Nie były to narody – o takich mówi się dopiero od połowy XIX wieku! – lecz etnosy czyli grupy, które łączyło pochodzenie, kultura, język, religia. Potrafiły one współżyć ze sobą bez względu na państwowości, w których się znajdywały. Na naszym terenie byli to lędzianie (Polacy), Rusini, Wołosi i Żydzi. 

Wyobrażenie takiego współżycia daje sanocki skansen, którego dyrektorowi Urząd Marszałkowski nie przedłużył zatrudnienia, lecz z powodu osiągnięcia wieku emerytalnego pozwolił kierować placówką w randze p.o. dyrektora. Szefowie placówek muzealnych w podobnej sytuacji zostali mianowani na trzy oraz pięć lat. Nasz dyrektor za to, że rozsławił skansen w kraju i w świecie dostał od marszałka… srebrny medal „Zasłużony kulturze Gloria Artis”. 

A więc żyjemy w dwu światach, czy się nam podoba, czy nie…

Henryk Brzozowski  

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy