Najtrudniejszy okres to ten, który niebawem się zacznie, czyli sezon turystyczny, kiedy w naszym mieście będzie coraz więcej ludzi spacerujących właśnie deptakiem. Na tyle na ile można (chociaż nie powinno się) mieszkańcy przywykli do tego, że deptak stał się nim tylko z nazwy i idąc, należy zwracać baczną uwagę, żeby nie wpaść pod koła samochodu, tak turyści, widząc znak "zakaz ruchu" myślą, że mogą czuć się tam bezpiecznie. Ot nic bardziej mylącego. Nie raz osobiście byliśmy świadkiem, jak przechodnie pośpiesznie łapali spacerujące spokojnie dzieci, bo z tyłu jechał samochód.
Taki sygnał otrzymaliśmy od naszej czytelniczki w piątek wieczorem:
Moje dzisiejsze uciekanie przed samochodami na naszym deptaku skłoniło mnie, by napisać do Was w tej sprawie. Nigdzie nie czuję się tak niebezpiecznie, jak właśnie na deptaku. I nie jest to tylko moje zdanie. Chyba już czas najwyższy, by zainicjować akcję zmuszającą władze do wytyczenia środka, jak to kiedyś było dla samochodów, a boki zabezpieczyć wyłącznie dla pieszych. Z wyrazami szacunku. Małgorzata.
Co jakiś czas temat wraca. A może dałoby się go załatwić raz na zawsze? Z taką inicjatywą zwróciliśmy się też do sanockiego magistratu. Ponieważ sprawa natrafiła na weekend, poczekamy na zdanie włodarza miasta i do sprawy powrócimy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.