reklama
reklama

Rywal był w zasięgu

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Hokeiści Energy Toruń po raz drugi pokonali sanoczan na ich lodowisku w identycznym stosunku 4-2, przy czym tym razem gospodarze stawili im większy opór i byli bliscy, aby sięgnąć po punkt(y). Na przeszkodzie stanął brak skuteczności i zbyt duża ilość indywidualnych błędów w grze. Ale przyznać też trzeba, że przez 60 minut walczyli jak równy z równym, wykazując większą chęć do gry od przeciwnika i walkę o każdy krążek. I za to należał się im 1 punkt.
reklama

CIARKO STS Sanok - KH ENERGA Toruń 2:4 (0:0, 0:2, 2:2)

0:1 Ville Saloranta - Jegor Fieofanow, Konsta Jaakola (29:14)

0:2 Dmitrij Kozłow - Jegor Fieofanow (37:39)

1:2 Riku Sihvonen - Jesperi Viikilä, Eetu Elo (41:50)

2:2 Maciej Witan (42:47)

2:3 Łukasz Podsiadło - Jarosław Dołęga (46:24)

2:4 Dienis Sierguszkin - Jegor Fieofanow (59:52, do pustej bramki)

 

SĘDZIOWALI: Paweł Breske, Dawid Mazur - Paweł Bajon, Maciej Waluszek 

KARY: 4-8 minut.

 

Ciarko STS: Spěšný – Olearczyk, Rąpała; Strzyżowski, Wilusz, Bielec – Kamienieu, Piippo; Elo, Viikilä, Sihvonen – Demkowicz, Biłas; Bukowski, Witan, Filipek – Glazer, Florczak; Skokan, Ginda, Łyko. Trener: Marcin Ćwikła

 

KH Energa Toruń: Studziński – Skólmowski, Szkodienko; Dołęga, M. Kalinowski – Jaworski, Gusevas; Osipow, Fieofanow, Sierguszkin – Smirnow, Kuzniecow; Bondaruk, Czwanczikow, Szabanow – Podsiadło, Kozłow; Saloranta, Rożkow, Jaakola. Trener: Jurij Czuch.

Rozpoczęli ten mecz niczym dwa równorzędne zespoły, a akcje, choć niegroźne, przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. Dopiero w 10 min. pierwszy, pachnący golem strzał oddał Viikila, ale krążek minimalnie minął spojenie słupka i poprzeczki. Dwie minuty później sanoczanie sami mogli sobie zafundować bramkę. Spesny podał krążek prosto na kij przeciwnika. Na szczęście, szybko zrehabilitował się za swój błąd, zamrażając krążek po strzale napastnika Energy. Pod koniec tercji nieco mocniej przycisnęli goście. Udało im się stworzyć pod bramką Spesnego prawdziwy kocioł, ale nieporadnie się w nim poruszali. Tercja remisowa, wynik odpowiadał temu, co działo się na lodzie.

Od początku II tercji obydwa zespoły nieco przyspieszyły. Już w 21 min. z bliska strzelał Fieofanow, ale Spesny wykazał się dużym refleksem. W rewanżu sanoczanie sprawdzili formę Studzińskiego. Strzał i poprawka w wykonaniu Elo nie znalazły drogi do bramki. Chwilę potem sam na sam z bramkarzem Energy znalazł się Filipek, ale minimalnie chybił. Z kolei goście próbowali otworzyć wynik, wykorzystując liczebną przewagę na lodzie (karę odsiadywał Skokan). Z okolic bulika na bramkę sanocką strzelało trzech torunian: Siergiuszkin, Bondaruk i Jaworski.

Z żadnym uderzeniem nie miał problemów Spesny. Seria ta zakończyła się jednak bramką zdobytą przez gości. Mocny strzał Fieofanowa ze środka zdołał odbić przed siebie bramkarz STS, jednak dobitka Saloranty w samo okno była już nie do obrony. W 38 minucie torunianie zdobyli drugiego gola i był to najdziwniejszy gol tego meczu. Nagle obrońcy STS jakby rozstąpili się, otwierając bramkę przed trzema stojącymi przed nią hokeistami z Torunia. Krążek od Fieofanowa trafił do Kozłowa, a ten, nieatakowany, umieścił go w oknie bramki Spesnego. 

Gdy wydawało się, że już w zasadzie jest po meczu, ostro do szturmu ruszył Sihvonen. Spychając przeciwników, od czerwonej dojechał do bramki toruńskiej, zrobił mylący zwód i zmieścił krążek pod parkanami Studzińskiego. Kontaktowy gol sprawił, że gospodarze złapali wiatr w żagle. Niespełna minutę później było już 2-2, po „akcji meczu” w wykonaniu Witana. Swój indywidualny rajd przez co najmniej połowę lodowiska zakończył przepięknym strzałem z nadgarstka, po którym krążek wylądował w samym górnym rogu bramki Energy. I kto wie, jak zakończyłby się mecz, gdyby nie gol torunian zdobyty w zasadzie z niczego, po fatalnym błędzie i stracie krążka przez Filipka.

Wprawdzie krążek po strzale Podsiadły zdołał powstrzymać Spesny, jednak odbity, zatańczył tuż przed linią, po czym wtoczył się do bramki. Ostatnie 12-13 minut były walką o strzelenie wyrównującego gola przez sanoczan i umiejętną obroną gości, urozmaiconą kilkoma kontratakami. Gospodarzom sztuka ta się nie udała. Nawet grając w końcówce w przewadze, nie potrafili pokonać Studzińskiego. Na 31 sekund przed końcową syreną trener Marcin Ćwikła, który pod nieobecność Marka Ziętary prowadził zespół w tym spotkaniu, wycofał z bramki Spesnego, zwiększając siłę ataku, ale nie dało to efektu. Przeciwnie. W ostatnich sekundach gościom udało się przejąć krążek i Siergiuszkin nie miał najmniejszych kłopotów, aby umieścić go w bramce sanoczan.

W najbliższą niedzielę sanoczan czeka bardzo trudna wyprawa do lidera JKH Jastrzębie, a za tydzień mecz w Sanoku z Zagłębiem Sosnowiec. Mecz, który trzeba wygrać!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama