GKS TYCHY – CIARKO STS SANOK 5-0 (3-0, 2-0, 0-0)
1-0 Szymon Marzec-Jean Dupuy (5.36)
2-0 Patryk Wronka (12.10)
3-0 Kacper Gruźla-Radosław Galant-Jason Seed (13.17)
4-0 Michael Cichy-Marek Biro (24.52)
5-0 Christian Mroczkowski-Michael Cichy-Alexander Szczechura (31.16)
GKS TYCHY: Murray – Pociecha, Biro; Jeziorski, Komorski, Wronka – P. Navayovsky, Ciura; Gruźla, Galant, Gościński – Martin, Seed; Szczechura, Cichy, Mroczkowski – Bizacki, Kogut; Dupuy, Rzeszutko, Marzec.
CIARKO STS: Spesny – Olearczyk, Rąpała; Strzyżowski, Wilusz, Skokan – Kamienieu, Piippo; Elo, Viikila, Sihvonen – Demkowicz, Florczak; Bukowski, Witan, Filipek – Łyko, Ginda, Dobosz. (Nie wystąpili kontuzjowani: Bielec i Biłas)
SĘDZIOWALI: Paweł Breske-Bartosz Kaczmarek oraz Artur Hyliński-Rafał Noworyta. KARY: 10 - 8 minut. STRZAŁY: 52 -24.
W 4 min. na ławkę kar powędrował Marzec, a w 6 min. ten sam zawodnik otworzył wynik dla GKS. Stało się tak w wyniku nieporozumienia Spesnego z Kamienieu za bramką STS, które wykorzystał Dupuy, posyłając krążek do stojącego przed pustą bramką Marca. Już w następnej minucie mogło być 2-0, gdyby Cichemu udało się z bliska pokonać Spesnego. Nie udało się. W 10 min. ładne wejście w tercję wykonał Elo, posyłając krążek wzdłuż bramki GKS. Minimalnie nie sięgnął go Viikila. W rewanżu wjechał przed bramkę gości Marzec, ale przegrał pojedynek z Spesnym.
Wkrótce po tym na dużej szybkości wjechał w tercję rywala Wronka. Faulowany upadł, ale zdążył jeszcze posłać krążek przed siebie. Analiza akcji na monitorze potwierdziła, że minął on linię bramkową i tak padł drugi gol dla GKS. Gospodarze poszli za ciosem. Minutę później wrzutkę spod bandy przejął za bramką Galant, błyskawicznie posłał krążek przed bramkę, gdzie dopadł go Gruźla, „przebijając” Spesnego. Mimo utraty trzech goli, goście próbowali dotrzymywać kroku rywalowi. Mocniej zaatakowali, grając w przewadze (15-16 min.), ale defensorzy GKS nie pozwolili im na zbyt wiele. W końcówce dwukrotnie w dobrej sytuacji znalazł się Szczechura, a na pół minut przed syreną „setkę” zmarnował Cichy, z 2 metrów nie trafiając w bramkę. Tercja 3-0 dla gospodarzy, choć w strzałach blisko remisu, bo 12 do 10.
Dziarsko rozpoczęli drugą odsłonę sanoczanie. Otworzył ją mocnym uderzeniem Sihvonen, jednak Murray znakomicie zdołał zamrozić krążek. Równie skutecznie interweniował po strzale Gindy w 23 min. Bardziej niebezpieczne były natomiast ataki gospodarzy. W 25 min. z niebieskiej huknął Biro, Spesny zdołał odbić krążek, ale przy dobitce Cichego był już bez szans. I znów do kontrataku zerwali się hokeiści STS. Strzelał Dobosz, po nim z okolic bulika Elo, ale Murray spokojnie poradził sobie z ich strzałami. Zdecydowanie bardziej skuteczni byli tyszanie. W 32 min. z 3 metrów groźny strzał oddał Cichy, zdołał odbić krążek Spesny, ale opanował go przy słupku Mroczkowski i bezbłędnie wepchnął do bramki.
Minutę później wydawało się, że wreszcie padnie honorowy gol dla sanoczan. Krążek za bramką wywalczył Viikila, nagrał go do najeżdżającego na bramkę GKS Elo, jednak strzał, jaki oddał, znakomicie wyłapał Murray. Z natychmiastową ripostą ruszyli hokeiści z Tych, zasypując bramkę przeciwnika serią strzałów. Niebezpiecznie uderzali: Nahayovsky, Szczechura i Martin, jednak Spesny nie dał się pokonać. W końcówce II tercji, gdy goście grali w przewadze (kara Dupuya), dwie szybkie akcje przeprowadzili Witan i Bukowski, ale „Jasiek murarz” bezbłędnie bronił swej świątyni. Tercja 2-0 dla GKS, w strzałach wyraźna przewaga gospodarzy 26-7.
Od początku III tercji tempo nieco siadło. Prowadzenie 5-0 miało prawo satysfakcjonować gospodarzy. Gdy od 44 min. na ławce kar zasiadło dwóch sanoczan (Rąpała i Kamienieu) i przez 1,5 min. tyszanie grali w podwójnej przewadze, wydawało się, że jedna bramka, to będzie najmniejszy wymiar kary. Szczechura, Cichy i Seed wychodzili dosłownie z siebie, ale Spesny nie dał się pokonać. W 46 min. z ładną kontrą wyszedł Elo, ale strzelił tuż nad poprzeczką.
Między 51 i 55 minutą do ofensywy rzucili się goście, wykorzystując kary Gościńskiego i Szczechury. Oblegali bramkę Murraya, ale i tym razem nie udała się im sztuka jej odczarowania. W końcówce gospodarzom zamarzyła się szósta bramka, ruszyli więc z kopyta do zrealizowania celu. Bliscy tego byli Galant i Navayovsky, ale Spesny interweniował bezbłędnie. Widać uznał, że pięć to i tak dużo!