Cud się nie wydarzył. GKS Tychy potwierdził swe mistrzowskie aspiracje
Opublikowano: Aktualizacja:
Autor: Marian Struś | Zdjęcie: Polski Hokej
foto Polski Hokej
reklama
Przeczytaj również:
SportRóżnica poziomów, jaka dzieli obydwa zespoły, zdecydowała o pewnym, wysokim zwycięstwie lidera THL nad ostatnim zespołem walczącym w fazie play-off. Tyszanie górowali nad rywalem szybkością, techniką indywidualną i zgraniem, a także i siłą, jako że do walki przystąpili czterema pełnymi formacjami, przeciwko trzem przeciwnika. Wygrali 6-0, a jedynej szansy na honorowego gola nie wykorzystał Jakub Bukowski wykonujący rzut karny.
reklama
GKS TYCHY – TEXOM STS SANOK 6-0 (1-0, 3-0, 2-0)
Dominik Paś-Roni Allen-Mark Viitanen (5.55)
Wiktor Turkin (27.29, rzut karny)
Mateusz Ubowski-Mark Viitanen-Jere Matias Alanen (35.02)
Wiktor Turkin-Bartłomiej Pociecha-Mateusz Gościński (38.27)
Jere Matias Alanen-Mark Viitanen-Mateusz Ubowski (49.05)
Mateusz Gościński-Wiktor Turkin-Olli Kaskinen (54.33)
GKS TYCHY: Fuczik – Viinikainen, Kakkonen; Paś, Monto, Jeziorski – Kaskinen, Allen; Łyszczarczyk, Komorski, Heljanko – Ciura, Pociecha; Viitanen, Jere Matias Alanen, Ubowski – Bizacki, Bryk; Larionovs, Turkin, Gościński. Trener: Pekki Trikkonen.
TEXOM STS SANOK: Świderski – Biłas, Florczak; J. Bukowski, Filipek, Sienkiewicz – D. Musioł, Niemczyk; K. Bukowski, Bryzgałow, Kowalczuk – Czopor, Hrużek; Ginda, Fus, Dulęba. Trener: Bogusław Rąpała.
SĘDZIOWIE: Rafał Noworyta i Andrzej Nenko (główni), Artur Hyliński i Kacper Król (liniowi). KARY: 6-8 minut. WIDZÓW: 1567.
Skazani na pożarcie, sanoczanie rozpoczęli spokojnie, mądrze wybijając faworytów z uderzenia. Pierwszą bramkę stracili dopiero w 6 minucie po uderzeniu Pasia i to dopiero po wideoweryfikacji. W 10 min. Gościński stanął przed szansą na poprawienie wyniku, ale Świderski efektownie zamroził krążek po jego uderzeniu. Dwie minuty później równie świetnie interweniował po mocnym strzale Bryka spod niebieskiej. W odpowiedzi goście wyskoczyli z szybką kontrą, a bliski pokonania Fuczika był Filipek.
Ostatecznie jednak bramkarz GKS-u zamroził krążek, zażegnując niebezpieczeństwo. W 15 min. na ławkę kar powędrował Dulęba, o dziwo, gospodarze ani raz nie zagrozili poważnie bramce rywali. Gola do szatni chciał strzelić Paś, ale trafił w bramkarza. Chwilę po nim z dystansu huknął Komorski, lecz i tym razem bezbłędnie interweniował Świderski. 1-0 dla faworytów, wynik mocno zaskakujący 1,5 tysięczną widownię, liczącą na wielkie „gradobicie”
Druga odsłona rozpoczęła się bardzo podobnie do pierwszej. Na tafli przeważali gospodarze, ale rywale, zachęceni niezłym wynikiem, mądrze i skutecznie się bronili. Dopiero w 26-27 min. udało się groźniej uderzyć Pociesze, Gościńskiemu i Pasiowi, ale Świderski interweniował bezbłędnie. W 27 min. idealnej sytuacji nie wykorzystał Kaskinen, mocno obijając krążkiem spojenie słupka i poprzeczki. Coraz bardziej pachniało bramką. Padła ona w 28 min. z rzutu karnego, podyktowanego za uderzanie kijem Allena przez Niemczyka. Zbyt ostro potraktował jego udział w akcji obronnej jeden z sędziów głównych, co spotkało się z protestem wyrażonym przez Kowalczuka, ale arbiter był nieugięty.
Pewnym egzekutorem rzutu karnego był środkowy 4 ataku Turkin. W 30 min. w sytuacji grożącej utratą trzeciego gola był Viitanen, ale Świderski nie dał się pokonać. Gol ten padł w 36 min, a jego autorem był Ubowski, który z dużego kąta trafił idealnie pod poprzeczkę. Minutę później miało być 4-0, lecz na wepchnięciu krążka do pustej bramki z odległości 1 metra stanął podniesiony w górę parkan leżącego w bramce Świderskiego. Gola do szatni strzelił wyjątkowo dysponowany w tym dniu Turkin. Dostał świetne podanie od Pociechy i z koła bulikowego błyskawicznie uderzył w róg bramki, nie dając Świderskiemu szans na przemieszczenie się.
Gospodarzy nie zadawalało samo wygranie meczu, chcieli swój play-off zacząć z przytupem, od mocnego uderzenia. Od początku przystąpili do atakowania bramki przeciwnika, ale trzeba przyznać, że skutecznością nie błyszczeli. Inna rzecz, że nie pomagał im w tym broniący kapitalnie Świderski. Czasem ratowały go słupki i poprzeczka, jak np. w 46 min. po uderzeniu Pasia, ale żeby mieć szczęście, trzeba być dobrym, a bramkarz STS-u naprawdę takim był. W 47 min. zaświtała nadzieja na honorową bramkę. Za faul Alanena na Bryzgałowie, sędzia podyktował rzut karny, którego, niestety, nie wykorzystał J. Bukowski. W 50 min. szczęście uśmiechnęło się do gospodarzy.
W zamieszaniu podbramkowym krążek wypatrzył Alanen i bez problemów umieścił go w siatce sanockiej bramki. W tej samej minucie powinien był paść szósty gol, ale Paś, uderzając z 2 metrów z pierwszego krążka, nie zdołał pokonać Świderskiego. W 55 min. uciekł lewym skrzydłem Turkin, zagrał do środka do niepilnowanego przez nikogo Gościńskiego, który przymierzył, umieszczając krążek w samym rogu bramki przeciwnika. W końcówce (58 min) przed szansą na wpisanie się na listę strzelców stanął Łyszczarczyk, jednak i tym razem przeszkodził mu w tym Świderski. W tej samej minucie tego samego próbował Viitanen, ale też przegrał pojedynek z bramkarzem STS-u, który mimo przepuszczenia 6 goli, był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem swojej drużyny w pierwszym meczu play-off w Tychach.
Co przyniesie dzisiejszy mecz? Trudno oczekiwać czegoś innego. Zapewne grając trzema piątkami, gościom będzie jeszcze trudniej stawiać opór. A wynik? W dużej mierze zależeć będzie od postawy Filipa Świderskiego. Na gole w bramce tyszan raczej bym nie liczył.
Marian Struś
reklama
reklama
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ
Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM
e-mail
hasło
Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE
reklama
reklama
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.