Sebastian Niżnik jeszcze dziś promienieje ze szczęścia. – Gdy wczoraj o 8 rano stawiliśmy się w skansenie, pod nogami mieliśmy zwyczajne lodowisko. Przystąpiliśmy do akcji. Z odsieczą ruszyli pracownicy MBL-u, chwilę potem pojawił się samochód z SPGK i traktorek z prywatnej firmy „AZ”. Przed godziną „zero”, a była nią godzina 10, nie było śladu lodu. Mogliśmy zaczynać. I wtedy uwierzyłem, że wszystko musi się udać! – dzieli się na gorąco wrażeniami szef Bieszczadzkiego Sztabu WOŚP.
Gdy w skansenie, który był areną pierwszej odsłony finału, odpalano sygnał „startujemy”, w mieście już od trzech godzin działali wolontariusze. Ich setka, rozdzielona na rewiry, sukcesywnie zaczęła wypełniać WOŚP-owe puszki. Zbierano nie tylko na ulicach Sanoka, ale także w Cisnej, Dołżycy i Łupkowie. Jedna z wolontariuszek, będąca studentką sanockiej Uczelni, a zamieszkała w Brzozowie, działała na terenie swojej miejscowości.
– To, że osiągnęliśmy nowy znakomity rekord, to sprawa szczodrości mieszkańców i zaangażowania wolontariuszy, ale także wsparcia ze strony nauczycieli szkół. Opracowali mapę z rewirami, wskazując i podpowiadając, gdzie muszą się bezwzględnie pojawić. Dlatego wszystkim im gorąco, orkiestrowo dziękuję! Daliście z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej!
– podsumowuje sukces rekordowej zbiórki Sebastian Niżnik.
– I co jeszcze, trochę pomogły nam w tym Niebiosa. Jak na koniec stycznia, pogodę mieliśmy znakomitą! – dodaje.
W skansenie wszystko, co było w planie, od razu wskoczyło na pełne obroty. Morsy zanurzyły się w zimnej wodzie, „Bieszczadzka Banda” przystąpiła do organizowania terenowych przejażdżek quadami, strażacy z OSP w Jaćmierzu zaczęli podgrzewać grochówkę, a kilkadziesiąt straganów „Podkarpackiego Bazarku” otworzyło się dla klientów. Dużym wzięciem cieszyła się wystawa broni przygotowana przez członków stowarzyszenia „Galicja”, nie mówiąc już o strzelnicy, gdzie można było sprawdzić swoje oko, strzelając do tarczy. Z przeróżnej broni, ale z łuków także. Bardzo widoczni byli uczestnicy biegu „Policz się z cukrzycą”, który staje się sanocką specjalnością WOŚP.
Uczestniczyło w nim dwustu amatorów biegania dla zdrowia, przy czym najmłodszy miał zaledwie cztery latka! Przy kuchni polowej strażaków z Beska ruch był w zasadzie ciągły. – Cieszymy się, że smakuje nasza grochóweczka. Przed rokiem do skarbonki z wolnymi datkami jej smakosze wrzucili 1700 złotych. W tym roku zebraliśmy 3.400! Serca się nam radują! – zameldował jeden z podkuchennych. Kolejkę zanotowaliśmy także w fryzjerskim punkcie usługowym, uruchomionym przez uczennice Zespołu Szkół Nr 5. Pracowały nad pięknymi fryzurami, doradzały, w której danej osobie będzie najładniej, w ten sposób zarabiając na rzecz Orkiestry.
Skansen jeszcze raz potwierdził, że posiada wyjątkowy klimat, aby przyciągać do siebie mieszkańców. Nie tylko latem, ale i zimą. Zwłaszcza kiedy gra Orkiestra Jurka Owsiaka! Oni kochają to miejsce i to się już nie zmieni!
O to samo po raz pierwszy zawalczyło Muzeum Historyczne, którego debiut należy uznać za bardzo udany. Wejściem smoka okazał się wernisaż wystawy z pamiątkami po Tomku Beksińskim, opracowanej, przygotowanej i pochodzącej ze zbiorów Tomasza Szwana. To był piękny i cenny jego wkład w dzieło WOŚP. Atmosferę wielkiego finału najmocniej czuć było na dziedzińcu zamkowym od godziny 19. Grała orkiestra dęta z OSP w Besku, z pokazem wystąpiły mażoretki z zespołu VIVID z Jaćmierza, robiąc znakomity podkład pod danie główne wieczoru, jakim każdego roku jest Światełko do nieba”. W tym roku fajerwerki zastąpił magiczny występ Teatru Ognia „BOHEMA”. Wzbudził podziw i duże oklaski od licznego audytorium, które dość szczelnie wypełniło dziedziniec zamkowy. Czuć było pozytywną energię, jaka rozchodziła się wokół.
- To był dla mnie chyba najpiękniejszy dzień w roku. Poznałem wielu fajnych ludzi, którym się chce, dla których nie ma rzeczy niemożliwych, ludzi życzliwych, serdecznych i przyjaznych. Patrząc na nich zrozumiałem, że wokół nas jest sporo osób emanujących dobrą energią. Przepełniony nią pragnę podziękować właśnie Im, Wolontariuszom, Strażakom, Nauczycielom, Pracownikom obydwu Muzeów i Sztabowcom. Nie jestem w stanie wszystkich wymienić. Wszyscy dali z siebie wszystko. Dla wielkiej, pięknej sprawy, jaką od 31 lat jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Niech nam gra i nigdy nie milknie! Dziękuję! Z całego serca dziękuję!
– kończy szef Bieszczadzkiego Sztabu WOŚP Sebastian Niżnik.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.