Leśnikiem został trochę przez przypadek, a trochę z ciekawości tego, co w lesie piszczy. Jak sam przyznaje, będąc uczniem szkoły podstawowej, lubił uciekać do lasu, aby tam spędzać czas. Z zamiłowania do leśnej głuszy kontynuował naukę w Technikum Leśnym w Lesku. Później wybór studiów nie był dla nikogo zaskoczeniem.
Jesienią 2007 roku pan Łukasz rozpoczął pracę jako stażysta, a po roku znalazł zatrudnienie w Nadleśnictwie Ustrzyki Dolne jako specjalista Służby Leśnej. I tak jako leśnik pracuje już dziesięć lat. Na początku użytkowaniem lasu zajmował się zza biurka, ale ciągle marzył o pracy w terenie. W 2010 roku to marzenie udało się spełnić. Wtedy objął funkcję leśniczego szkółkarza w Leśnictwie Orelec. Kocha swoją pracę.
- Lubię patrzeć, jak rosną sadzonki w mojej szkółce, jak kiełkują nasiona - mówi z uśmiechem. - Są to trochę takie moje dzieci. Lubię momenty, kiedy wydaję sadzonki, które będą stanowić nowy las, a jest ich między 500 -700 tysięcy rocznie.
Przyroda rządzi się własnymi prawami i zdarza się, że pan Łukasz czuje się wobec niej bezsilny. - Bardzo przeżywam czas, gdy zdarzają się przymrozki i wymrażają młode siewki. Tak samo zabójcze dla młodych drzewek są choroby zgorzelowe.
Jak zaznacza pan Łukasz, w pracy szkółkarza wszystko uzależnione jest od pory roku. - Na wiosnę dzień pracy rozciąga się od godzin nocnych, kiedy obowiązuje ochrona przymrozkowa, czasami do godzin powieczornych, gdy wydawane są sadzonki - tłumaczy. - W lecie nadzoruję wszelkie prace pielęgnacyjne - głównie nawożenie i zwalczanie chorób. Jesień to liczenie sadzonek, czas zasiewów i przygotowanie szkółki do zimowania, a zima to pilnowanie szkółek przed zwierzyną.
Dla Łukasza Dziubana największym wyzwaniem w pracy jest dbanie o to, co najważniejsze, czyli o sadzonki. - Troszczę się o ich zdrowie, wzrost i żywotność - mówi leśnik. - Każdy rok jest inny. Na naszym terenie występuje duża zmienność klimatu, pojawiają się nowe patogeny i choroby. Te czynniki powodują, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte i niestety czasem uczyć się na własnych błędach.
Praca leśnika potrafi być również bardzo satysfakcjonująca.
- Zdarza mi się po pracy biegać w lasach Nadleśnictwa Ustrzyki Dolne, gdzie trafiają moje sadzonki. Widok, jak rosną i tworzą nowy las u moich kolegów po fachu, napawa mnie dumą. Drugą ważną dla mnie rzeczą jest edukacja leśna i przyrodnicza dzieci oraz młodzieży.
Wilk i myszołów
Leśnictwo Orelec, w którym pracuje pan Łukasz, jest małą jednostką. Z tego też względu leśnik rzadko spotyka duże drapieżniki. Jednak cztery lata temu zdarzyło się, że natrafił na waderę z młodymi.
- Obserwowałem młode szczeniaki wilka, gdyż samica oszczeniła się blisko szkółki i przez kilka miesięcy wychowywała je na tym terenie - mówi. - Później wilki bywały u nas tylko przelotem.
Panu Łukaszowi udało się uratować też myszołowa. O rannym ptaku leśnikowi dał znać turysta. Myszołów błąkał się przy zaporze w Myczkowcach. Po złapaniu drapieżnik trafił do leczniczy doktora Fedaczyńskiego w Przemyślu.
Bieganie i góry
Oprócz lasów pan Łukasz ma również inne zainteresowania. Jedną z pasji jest bieganie. Jak mówi, ta przygoda rozpoczęła się od walki z nadwagą, dokładnie 1 czerwca 2013 roku, w Dniu Dziecka. Zazwyczaj biega po pracy, czasami przed pracą o świcie, często też w nocy.
- Chciałem coś zrobić w swoim życiu dla siebie, bo to lek na złe życiowe momenty - wyznaje.
Rozpoczął od trzech kilometrów dziennie, a obecnie zatrzymał się na 155 km w 24 godziny w biegu Dalmacija Ultra Trail. Ukończył Dolomiti Extreme Trail – 103 km we włoskich Dolomitach i po dwa razy: Bieg Rzeźnika i Bieg Ultra Granią Tatr. Są to najważniejsze z imprez, w których brał udział.
Pasjonuje się także chodzeniem po górach, zbiera mapy i przewodniki. Kupuje mapę za każdym razem, gdy odwiedza nowe miejsce. - Zacząłem też grać na ukulele, ale to póki co nie nadaje do publicznego słuchania - dodaje ze śmiechem.
Na górskiej służbie
Łukasz Dziuban pełni także służbę w Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Do egzaminu na ratownika GOPR-u przystąpił w 2000 roku. Rok później złożył ślubowanie. - Zawsze ciągnęło mnie w góry i pomyślałem, że trzeba to przełożyć na coś pożytecznego - tłumaczy.
Jest ratownikiem ochotnikiem, więc dyżury pełni w weekendy lub w czasie urlopu. W 2001 roku, gdy dyżurował w stacji sezonowej pod Tarnicą w Bieszczadach, zgubiła się ośmioosobowa grupa - same kobiety z dziećmi. Męska część grupy pozostała w Mucznem. Kobiety posłuchały miejscowego chłopa i chciały zejść z Bukowego Berda do Mucznego przez Obnogę.
- Nie ma tam szlaku, tylko leśna ścieżka - opowiada leśnik. - Cała ekipa zeszła do doliny potoku Roztoki, oczywiście gubiąc ścieżkę. Odnalazłem ją na granicy lasu z połoniną Bukowego Berda i sprowadziłem do żółtego szlaku, który prowadzi do Mucznego. Całe i zdrowe zguby przekazałem kolegom, którzy dotarli z dołu. Na dyżurkę wróciłem grubo po północy.
Łukasz Dziuban mieszka w Orelcu z narzeczoną Kasią. Ma siedmioletnią córkę Lenkę.