W niedawnym spotkaniu na "Arenie" Sanok po 60 minutach było 1-1, a krakowianie pokonali sanoczan w serii rzutów karnych, choć drużyny umówiły się na nie bez dogrywki.
Także i tym razem sanoczanie równie niespodziewanie jak w pierwszym meczu stawili skuteczny opór krakowianom.
Gdy Cracovia objęła prowadzenie już w 4 minucie dzięki trafieniu w osłabieniu Martina Dudasa wydawało się, że to gospodarze wygrają bez większych problemów ten pojedynek.
Jednak goście wyrównują tuż przed pierwszą przerwą dzięki trafieniu Eemeli Piippo, przy asyście Eetu Elo i Evegeny Kameneva.
Mimo, że przewagę optyczną w meczu
i większą ilość sytuacji mieli gospodarze, to dzięki dobrej postawie w sanockiej bramce Spesnego i mądrej grze obronnej gości wynik remisowy utrzymywał się do 59 minuty.
A wtedy wydarzyła się sytuacja bardzo rzadko spotykana na lodowiskach. Gdy krakowianie grali w przewadze 5/3 jeden z zawodników gospodarzy fatalnie podał krążek, a z prezentu skorzystał skwapliwie Jesperi Viikila i zdobył bramkę na miarę zwycięstwa, pokonując w sytuacji sam na sam Kowalówkę.
Po raz kolejny okazało się, że sanoczanie nie muszą być wcale dostarczycielem punktów na polskich lodowiskach w zbliżającym się sezonie.
Fani hokeja w grodzie Grzegorza mogą być umiarkowanymi optymistami.
Comarch Cracovia Kraków - STS Sanok
1-2 (1-1, 0-0, 0-1)
Bramki dla STS-u:
1-1 Eemeli Piippo-Eetu Elo-Evgeny Kamenev - 20 min. (w przewadze 5/4)
1-2 Jesperi Viikila - 59 min. (w osłabieniu 3/5)
Skład STS-u:
Spesny - Olearczyk, Rąpała, Filipek, Wilusz, Biały - Kamenev, Piippo, Bukowski, Viikila, Elo - Skokan, Biłas, Bielec, Witan, Dobosz - Florczak, Glazer, Fus, Ginda, Łyko.