Jaki naprawdę jest Krzysztof Dżugan?

Opublikowano:
Autor:

Jaki naprawdę jest Krzysztof Dżugan? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Rozmowa Tomasza Majdosza z Krzysztofem Dżuganem, byłym komendantem Państwowej Straży Pożarnej w Sanoku.

Trzydzieści lat w straży pożarnej, nie żałował pan nigdy swojej decyzji?

 

Nigdy nie żałowałem. Straż to marzenie i świadomy wybór. Tuż po szkole średniej z kolegami z klasy Zbyszkiem Gibałą i świętej pamięci Jackiem Popko zdawaliśmy do Szkoły Chorążych Pożarnictwa w Krakowie. Na egzamin z nami pojechał jeszcze chłopak z Rzepedzi, ale on jedyny się nie dostał. Kandydatów na jedno miejsce było czterech. Testy pisemne i testy sprawności fizycznej...

 

Pompki, bieg z przeszkodami? Wiedzieliście, co musicie zrobić?

 

Nie, ale w domu oprócz przygotowania się do testów pisemnych, przez miesiąc ćwiczyłem. Na egzaminie mieliśmy test sprawności na 100 metrów, wspinaczkę po linie na wysokość bodaj pięciu metrów, którą należało zaliczyć w osiem sekund, bieg po kopercie, a potem testy z chemii oraz fizyki i chyba dyktando.

 

Straż pożarna to tylko marzenie chłopaka, czy jednak tradycje rodzinne?

 

Nikt z mojej rodziny nie należał do straży pożarnej. Wychowałem się na wsi, w Pakoszówce i tam wstąpiłem do Ochotniczej Straży Pożarnej, wtedy chyba połknąłem haczyk. Kiedy dostałem się do chorążówki w Krakowie, zawziąłem się, za wszelką cenę chciałem ukończyć szkołę. W końcu marzenie zaczęło się spełniać.

 

Co potem?

 

Po ukończeniu dwuletniej szkoły w 1990 roku trafiłem do sanockiej straży, jeszcze wówczas mieszczącej się przy Waryńskiego, dzisiejsza ulica Podgórze. A później, za zgodą komendanta, podjąłem naukę w Szkole Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. Władysław Pelczar, ówczesny komendant wojewódzki, skierował mnie do służby w Sanoku, ponieważ zwrócił na mnie uwagę na zawodach pożarniczych, jeszcze za czasów nauki w Krakowie.

 

W czym był pan dobry?

 

Wejście przy pomocy drabiny hakowej na wysokość trzeciego piętra z pełnym umundurowaniem. Chłopaki mieścili się w 16-17 sekundach, ja wykręciłem rekord szkoły 15,69 sekund. Miałem szczęście...

 

I niezłą kondycję.

 

Dzięki niej brałem udział w zawodach pożarniczych w kraju i za granicą, m.in. w Austrii. Komendant wojewódzki Władysław Pelczar wiedział, że wspólnie ze strażakami z Jasła, Krosna i Brzozowa stworzymy reprezentację wojewódzką w sporcie pożarniczym i będziemy rywalizować na terenie całego kraju z innymi strażakami.

 

Dalszy ciąg rozmowy znajdziecie w aktualnej Korso Gazecie Sanockiej

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE