- Sytuacja robi się niebezpieczna zarówno dla głodujących pielęgniarek, jak i dla dalszego funkcjonowania szpitala - powiedziała nam Małgorzata Sawicka, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w sanockim szpitalu.
- To już piaty dzień głodówki. Dla kobiet, które od początku biorą w niej udział, jest to piąta doba bez jedzenia, co nie pozostaje obojętne dla organizmu i samopoczucia, a co za tym idzie, także ich pracy - dodaje nasza rozmówczyni i przypomina, że głodujące pielęgniarki normalnie chodzą do pracy.
- Jeżeli do protestu głodowego będą dołączać kolejne pielęgniarki, a codziennie do listy dopisują się takie, które chcą to zrobić, funkcjonowanie strategicznych oddziałów będzie zagrożone, a szpital przestanie przyjmować pacjentów - kontynuuje Małgorzata Sawicka.
Do tej pory dyrektor szpitala (do wtorku przebywa na zwolnieniu lekarskim) ani przedstawiciele władz powiatu nie kontaktowały się z protestującymi pielęgniarkami.
Spotkał się z nimi sztab kryzysowy, który tworzą przedstawiciele sanockiego szpitala, ale propozycje - w tym m.in. podwyżka o 100 złotych brutto, została przez nie odrzucona.
Protest głodowy pielęgniarek trwa od środy.
Spór zbiorowy pielęgniarek z dyrekcją sanockiego szpitala trwa od 2014 roku.
Zdjęcia: Martyna Sokołowska