Drogowy taniec śmierci w Sanoczku

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Wąska i kręta droga, brak poboczy, od niedawna powstający tam chodnik. Strach i pędzące ciężarówki to chleb powszedni mieszkańców Sanoczka, wsi oddalonej od Sanoka zaledwie kilka kilometrów.

Wystarczy przejechać się wzdłuż tej miejscowości, by zobaczyć, że z drogą jest coś nie tak. Zdecydowanie węższa od powiatowej ulicy Okulickiego, która w prostej linii łączy Sanoczek z Sanokiem. Przynajmniej o jeden metr, a klasa jezdni w Sanoczku (L) według Rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z dnia 2 marca 1999 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie, powinna mieć jeden pas o szerokości co najmniej 2,75 m. 

Przy wspomnianej ulicy Okulickiego (gdzie o zgrozo nie ma ani jednego chodnika) mieści się ponad 30 firm, do których codziennie dojeżdża blisko tysiąc pracowników. W tym większa część ruchu odbywa się przez Sanoczek. Ponadto w niedaleko oddalonym Prusieku istnieje wytwórnia mas bitumicznych, która obsługuje południową część Polski i część Słowacji.

Niewiele trzeba, żeby przekonać się, jak uciążliwy jest ruch popularnie zwanych "łódek" - ciężarówek wypełnionych piaskiem, żwirem etc. Przez godzinę naliczyliśmy przejazd 25 ciężarówek, nie wliczając innych samochodów przejeżdżających przez Sanoczek. Mieszkańcy opowiadają, że "łódki" od poniedziałku do piątku kursują w godzinach od trzeciej rano do późnych godzin nocnych. Zatem z jednej firmy przez miejscowość przetacza się kilkaset razy ciężki sprzęt.

- Niestety, ale zdążyłem się przyzwyczaić do regularnych drgań budynku - mówi pan Adam [imiona bohaterów zostały zmienione].

Według informacji uzyskanych ze starostwa powiatowego po raz pierwszy w 2008 roku została przebudowana droga Sanoczek-Bukowsko z pieniędzy RPO WP 2007-2013. Położono wówczas nowy asfalt, jednak drogi nie poszerzono.

- I co z tego, że zrobili nam drogę - skarży się mieszkaniec. - Zostawili nas bez możliwości zbudowania chodników i bez poboczy.

Obok uciążliwych ciężarówek przez Sanoczek prują także osobówki. Kierowcy nie zważają na miejscowe ograniczenie prędkości do 40 km/h.

- Przy tak wąskiej drodze dwie mijające się ciężarówki zjeżdżają na pobocze, tak samo robią pędzący kierowcy osobówek - opowiada pan Zbigniew. - Któregoś razu mój syn szedł do szkoły poboczem i w ostatniej chwili uskoczył do rowu przed szaleńcem z osobówki. Cudem uniknął śmierci. A policja tylko zjawia się, jak trzeba procesję ochraniać.

Cały artykuł w aktualnym numerze Korso Gazeta Sanocka wraz z komentarzem Policji. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE