Drapieżne „jastrzębie” [FOTORELACJA]

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Zdobywcy Superpucharu Polski pokazali klasę, dając sanockiej młodzieży lekcję gry w hokeja. Grali szybko, składnie i do końca. A że trafili na rywala zmęczonego wyprawą do Torunia, mecz był zdecydowanie jednostronny. Trudno jest myśleć o dobrym wyniku, jeśli oddaje się w meczu 15 strzałów. Czas się otrząsnąć, powalczyć z Zagłębiem i podczas przerwy w rozgrywkach przystąpić do ładowania akumulatorów.

CIARKO STS SANOK – JKH GKS JASTRZĘBIE 1-6 (1-2, 0-3, 0-1)

0-1 Martin Kasperlik-Radosław Sawicki-Mateusz Bryk (5.56), 0-2 Kamil Wałęga-Jan Sołtys-Dominik Paś (7.22), 1-2 Jauhenij Kamienieu-Riku Sihvonen-Jesperi Viikila (15.54, 5/4), 1-3 Radosław Sawicki-Maciej Urbanowicz-Zackary Phillips (24.27, 5/4), 1-4 Maciej Urbanowicz-Marek Hovorka-Jiri Klimicek (26.46), 1-5 Marek Hovorka-Zackary Phillips (29.19, 5/4), 1-6 Dominik Jarosz-Radosław Nalewajka (42.45).


Więcej sportu >> TUTAJ <<


CIARKO STS: Spasny (od 24.28 do 40.00 Wojciechowski) – Demkowicz, Biłas; Bielec, Wilusz, Biały - Olearczyk, Rąpała; Filipek, Witan, Bukowski – Kamienieu, Piippo; Dobosz Viikila, Sihvonen – Florczak, Glazer; Fus, Ginda, Skokan. Trener: Marek Ziętara, II trener Marcin Ćwikła.

JKH GKS Jastrzębie: Nechvátal – Klimíček, Kostek; Phillips, Hovorka, Urbanowicz – Bryk, Górny; Sawicki, Rác, Kasperlík – Pelaczyk, Horzelski; Paś, Wałęga, Sołtys – Michałowski, Gimiński; R. Nalewajka, Jarosz, Ł. Nalewajka.Trener: Róbert Kaláber.


 

SĘDZIOWALI: Robert Długi – Mateusz Niżnik oraz Marcin Młynarski – Andrzej Nenko. KARY: 8 – 6 minut.

Pierwsze minuty nie zapowiadały meczu, o którym chciałoby się szybko zapomnieć. Pomimo braku w składzie Marka Strzyżowskiego (grypa żołądkowa), sanoczanie starali się grać „swoje”, wybijając przeciwnika z uderzenia. Pierwszego gola stracili w 6 min, kiedy to Kasperlik objechał Kamienieu i w sytuacji sam na sam ze Spesnym, technicznym strzałem pokonał bramkarza STS. W 8 min. goście znów mieli okazję do radości. W zamieszaniu podbramkowym Wałęga znalazł nieszczelność w bramce sanockiej i tam właśnie posłał krążek, podnosząc prowadzenie do 0-2. W 14 min. szansę na kontaktowego gola miał Viikila, ale będąc w dobrej sytuacji, nie trafił w bramkę. W rewanżu tylko poprzeczka uchroniła miejscowych od kolejnego gola. W końcówce tercji sanoczanom udało się zdobyć bramkę, w czym pomogła im gra w przewadze. Krążek wycofany przez Sihvonena do Kamienieu, po mocnym strzale obrońcy STS, wylądował w górnym rogu bramki Nechwatala.

Gdy wydawało się, że gol doda poweru gospodarzom, z furią zaatakowali goście. W 23 min. szarżę Wałęgi powstrzymał Spesny, ale chwilę potem, gdy na ławkę kar powędrował Fus, szybką, zespołową akcję II ataku ładną bramką zakończył Sawicki. Po tym trafieniu, z bramki zszedł Spesny, prosząc trenera o zmianę. Jego miejsce zajął Wojciechowski. Niedługo cieszył się czystym kontem. W 27 min. szybka wymiana krążka między Klimickiem, Hovorką i Urbanowiczem zakończyła się czwartym golem dla JKH. Był to bolesny cios dla sanoczan, którzy sprawiali wrażenie jakby byli po nockdownie. A goście, wyczuwając słabość rywala, grali swoje, nie chcąc zadowolić się wysokim prowadzeniem. W 30 min. wszędobylski Hovorka, wykorzystując grę w przewadze (karę odsiadywał Wilusz), zdobył piątego gola. W końcówce tercji goście mieli jeszcze dwie „setki”, ale Wojciechowski popisał się dwiema efektownymi interwencjami, wygrywając pojedynki sam na sam z Hovorką i Sawickim.

Mimo prowadzenia 5-1, goście nie zamierzali spuścić z tonu. Dodatkową zachętą mógł okazać się powrót do bramki Spesnego, z którym wygrane pojedynki na pewno mogły dawać satysfakcję. W 43 min. zakotłowało się pod sanocką bramką. Spesny zdołał interweniować, ale obrońcy stali jak zaczarowani, gdy do krążka dojechał Jarosz, umieszczając go w bramce. Zresztą błędów popełnionych w defensywie w tym meczu trudno byłoby zliczyć na palcach obu rąk. W 48 min. Rąpała podał idealnie do czyhającego samotnie przed bramką Spesnego… Hovorki. Na szczęście, w pojedynku między nimi, lepszym okazał się bramkarz STS. W 54 min. goście stanęli przed szansą na zdobycie siódmego gola, jednak z pomocą gospodarzom, po strzale Bryka, przyszła poprzeczka.

Prawda jest taka, że był to najgorszy występ sanoczan w sezonie. Ktoś powie: bo naszą młodzież porywa do walki doping swoich kibiców, a tu, niestety, był to drugi z kolei mecz bez udziału publiczności. Choć z drugiej strony można powiedzieć: dobrze, że kibice tego nie widzieli!

POWIEDZIELI PO MECZU:

MARCIN ĆWIKŁA – II trener Ciarko STS

- To była różnica poziomów, ale miejmy świadomość, że nie mamy w swoim składzie takich zawodników jak Hovorka, czy kilku jego kolegów. Jeszcze nie potrafimy grać tak jak nasz dzisiejszy rywal. Zdobycie przez JKH Superpucharu Polski nie było dziełem przypadku. Moim zdaniem, w chwili obecnej jest to najlepiej grający w PHL zespół. A co do meczu; pierwsza tercja nie była wcale zła w naszym wykonaniu. Posypało się w drugiej, przegranej aż 3-0, po czym nie byliśmy w stanie już się podnieść. Aby uniknąć ciężkiej porażki, w trzeciej wrócił do bramki Spesny i wynik tej części już był lepszy. Uważam, że przegraliśmy, czując zmęczenie dalekimi podróżami do Torunia i ciężkim meczem z Energą. Porażka w Toruniu na pewno odbiła się też na psychice zawodników. Teraz musimy szybko o tym zapomnieć i zmobilizować się do ważnego dla nas meczu w Sosnowcu z Zagłębiem.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE